Do Korycin pojechaliśmy na zaproszenie koleżanki,która była naszym przewodnikiem z racji,że pochodzi z okolicy.Był 16 listopada,wiał mroźny wiatr i zanosiło się na jakiś opad.Chcieliśmy zobaczyć szybko i jak najwięcej.Niby jesteśmy ze wsi,ale wieś "zorganizowana " przez właścicieli Ziołowego Zakątka(klik) bardzo nas ciekawiła. Biegaliśmy od budynku do budynku,od sprzętu do sprzętu,od żywizny do żywizny. Na parkingu dla gości dostojnie witał nas kogut :)
Ruszamy!
Wszelakiej żywizny jest mnóstwo.Niestety nie będę nazywać,bo po prostu nie pamiętam wszystkiego.Za dużo tego było i za szybko to się odbyło.
Kury "olbrzymy"!
-A gdzie mi do bażanta...
I z zimna padła bateria w aparacie! Trzeba było radzić sobie telefonem.
-Ja tu pilnuję! Ale zapraszam do restauracji! :)
Punkt widokowy.Mimo wiatru ,który gwizdał nam w czapkach i kapturach zapierało dech w piersiach.I mimo tego,że wszystko w "budowie".
Bardzo nam się podobało.Mamy plany,by tam wrócić,gdy będzie zielono,ciepło i ....zielono i ciepło :)))
p.s.proszę nie sugerować się datą ostatnich zdjęć(przypadek)
Inne klimaty związane ze wsią:
Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu
Punkt Muzealny w Drewnowie
Wieś jakich mało-Ryboły
Gawędy Mirosława Angielczyka(właściciel Ziołowego zakątka) o ziołach (KLIK)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za obejrzenie moich "wypocin"
i dziękuję za pozostawienie śladu obecności w formie komentarza.