niedziela, 23 czerwca 2013

Klimaty jakie lubię.

Tak się wpisałam do księgi gości,ale może zacznijmy po kolei...
W strugach deszczu jechaliśmy wczesnym porankiem trasą Siemiatycze -Łomża.Jak na datę 10 czerwiec pogoda nie sprzyjająca rolnikom.Padało,mżyło jakby chciało całkowicie zatopić pola kukurydzy,bele kiszonki lub siano na łąkach.Pogoda nie dla rolników...






Warunki podróżowania marne,ale tuż za Ciechanowcem wpadł mi oko wiatrak.Z entuzjazmem zawołałam:
-Muszę go zobaczyć!
-Aby nie teraz...-z sarkazmem odpowiedział mój pasażer w postaci syna ciut zestresowanego tym,że jedziemy na egzamin na prawo jazdy A1 i mamy być na 7 rano.Egzamin się odbył zakończony pomyślnym wynikiem,a ja wracałam z uwagą śledząc trasę i z myślą:
-Gdzie jest ten wiatrak...?Zaginął czy w strugach deszczu nie zauważyłam...?Jest!!!!











Widoki z wiatraka.







W trakcie oględzin wiatraka nawet deszcz przestał padać :)
Mimo mokrych butów i spodni idę na oględziny reszty obejścia :)
Chyba leniwy gospodarz,bo trwa nie skoszona ;D













W obejściu materiały zielarskie na wyciągnięcie ręki.Czarny bez,dzika róża, lipa.Nie omieszkam nazrywać płatów dzikiej róży.
-A pani wie ,że nie powinno się zrywać tych kwiatków?-słyszę znienacka pytanie skierowane zapewne do mnie przez starszego pana,który wyrósł jakby spod ziemi. (Na tablicy informacyjnej pisało,że obsługa zwiedzających w najbliższym domu,ale ja  przeczytałam to dopiero przeglądając fotki w domu na komputerze. )

-Opiekuję się tymi budynkami-dopowiedział i pozwolił mi zatrzymać zerwany materiał zielarski.
-A może pokazać pani dom?
-Chętnie,tylko ja tak delikatnie się śpieszę...

Ale szybko zapomniałam o rzekomym pośpiechu ;)
Pan był zdziwiony moją wiedzą,bo chyba  jako potencjalny ciekawy turysta nie wyglądałam na taką,że wie co to żarna,dzieża,kociuba itd...Pogadaliśmy z sympatycznym starszym panem o życiu na wsi i uznaliśmy,że mimo różnicy pokoleń mamy podobne poglądy.Ale na temat ;)

 Dzieża i żarna.


Kociuby i "przyrząd" do wygartania żaru z pieca chlebowego(zapomniałam jak pan go nazywał)


 Izba kuchenna .







Na pytanie "kustosza" co to odpowiedziałam bez namysłu -waga.


Przezmian-sprecyzował pan.


Na starej fotografii pokazano jak używano wagi-przezmianu.



Izba sypialna.


Izba poświęcona pamięci profesora Drewnowskiego itp.





Zaskoczyłam ponownie wiedzą na temat nazewnictwa,że  niby piekarnik umieszczony w piecu to duchówka.
Wpis do księgi gości(widoczny jej fragment tylko) i koniec zwiedzania...


...i czas pożegnać się z klimatami jakie lubię.


Jeszcze tylko "pstryk" wierzby co rośnie naprzeciw tablicy informacyjnej i jedziemy do domu.Znów się rozpadało,ale mam fajne zdjęcia na fotobloga :)).Zdjęcia  w aparacie,płatki dzikiej róży w torebce i dobry humor po tym jak pan delikatnie zaznaczył,że zazwyczaj powinno się uiścić drobną opłatę za otwarcie i oprowadzenie po domu.Pan zaznaczył jak tylko mnie przywitał,ale z wrażenia nie napisałam o tym.Z powodu deszczu nie prosiłam pana by przyniósł klucz od wiatraka,bo jak zaznaczył może to zrobić.
-5 z ł wystarczy...?
Wychodzę z założenia,że tak,bo według starego przysłowia "milczenie oznacza zgodę"