niedziela, 9 kwietnia 2017

O poranku i o punkcie widzenia.

Nie wiem czy  godzina 8.15 to poranek... Ale niechaj będzie!


Porównanie do innego poranka (KLIK).

Niby to samo, ale nie to samo...
To samo miejsce, ale inne ujęcie.
Tak samo na wschodzie wschodzi słońce, ale ciut inna godzina.Prócz tego inaczej grzeje jak przystało na inną porę roku.
Tak samo w kadr wszedł pies, ale inny czyli nie ten sam.
Tak samo za płotem jest pastwisko, ale poprzednie jest z bujną sierpniową trawą, a tu lewie widoczna kwietniowa zieleń stratowana przez dziki.
Takie same sosenki,ale nie takie same ...bo większe!
Taki sam płot, ale nie taki sam...



Zima 2009 lub 2010  rok. Człek zjeżdżony zabawą na worku z sianem.
Dobrze oprzeć się o płot i ...obejrzeć za siebie, by za lat kilka pomyśleć:
-Jak wszystko się zmienia!

I taka myśl przyszła mi do głowy:
Zależy jak się patrzy i co chce zobaczyć. Można mrużyć oczy i wiele widzieć, nieprawdaż? Bo punkt widzenia niekoniecznie zależy od "siedzenia", bo czasami trzeba wstać i spojrzeć z innej perspektywy. Patrząc z innego punktu widzenia widzi się coś innego.
Hmmmm....filozoficznie wyszło...

A tak też już było w pokazanym miejscu:
Aby do lata.
Wieczorkiem.

2 komentarze:

  1. Jest takie zdjęcie... Jedno zrobione na Ukrainie w 1942 roku na ścieżce... Na drugim jest ta sama ścieżka 70 lat później i bez Babci...
    I jeszcze... Też na Ukrainie. Na schodach domu przed II wojną światową... Na drugim te same schody ponad 70 lat później, już bez domu i bez Babci...

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie akurat bez pieska Czapi.
    Ale jest Czoko (lub Czoki-zmieniliśmy imię na pamiątkę po Czapim).

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za obejrzenie moich "wypocin"
i dziękuję za pozostawienie śladu obecności w formie komentarza.